REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

J. Skrzydlewska: Nie będę politykiem do emerytury

Chciałam udowodnić rodzinie, że jestem w stanie zakasać rękawy i zarobić na swoje utrzymanie. Na pewno będę pracować do 67 roku życia, ale z pewnością nie będę politykiem do emerytury – powiedziała podczas wywiadu Joanna Skrzydlewska.

Z Joanną Skrzydlewską – europosłanką z okręgu łódzkiego – rozmawia Paweł Rogaliński.
 
Paweł Rogaliński: – Dlaczego nie poszła pani w ślady babci i nie poprowadziła rodzinnego interesu?
Joanna Skrzydlewska: – To nie do końca prawda, bo już jako studentka prowadziłam własną działalność gospodarczą. Poza tym od 15 roku życia pomagałam tacie i babci w prowadzeniu naszej rodzinnej firmy. Wielokrotnie, podczas choćby urlopów mojego taty, sama zarządzałam naszą firmą.
 
P.R.: Nie podobała się pani taka praca?
J.S.: Myślę, że w takiej sytuacji, jak moja, dzieci często chcą pokazać, że same również coś potrafią. Tak było ze mną – chciałam udowodnić rodzinie, że jestem w stanie zakasać rękawy i zarobić na swoje utrzymanie. Chciałam też przekonać samą siebie, że nie muszę wszystkiego zawdzięczać tylko i wyłącznie rodzicom. Sądzę, że mi się to udało.
P.R.: Czy rodzina, mimo to, nie namawiała pani do pozostania przy rodzinnym przedsiębiorstwie?
J.S.: Mam wspaniałych, cudownych wręcz rodziców. Biorąc pod uwagę pokolenie, z którego się wywodzą, mają bardzo nowoczesne poglądy. Nigdy mnie nie ograniczali i pozwalali mi próbować w życiu różnych rzeczy. Wychodzili z założenia, że dzieci nie zawsze muszą podążać drogą, jaką dla nich wytyczyli czy wymarzli sobie rodzice. Ważne, aby pociechy realizowały własne marzenia, a nie ambicje rodziców, zwłaszcza te niespełnione. Wielu rodziców ma z tym problem; moi ten fakt szybko zaakceptowali. Na pewno mogę zawsze liczyć na ich pomoc, bez względu na to, czy będę osiągać sukcesy, czy też poniosę porażkę.
P.R.: Czasem jednak dobra rada może się okazać przydatna.
J.S.: Wie pan, czym innym jest ostrzeganie dziecka przed jakimś zagrożeniem, a czym innym – zakazywanie czegoś, dlatego też uważam, że dzieci należy wspierać. Takie właśnie wsparcie miałam i wciąż mam u swoich rodziców.
P.R.: Czy pani będzie takim samym rodzicem?
J.S.: Nie jestem jeszcze mamą, więc nie chcę się wymądrzać, ale myślę, że dzieciom należy dawać wsparcie, otuchę i pokazywać różnice między dobrem a złem. Jednak ostateczny wybór zawsze powinien należeć do dzieci, uważam, że powinny mieć swobodę w podejmowaniu decyzji. Ja ją miałam i prawdopodobnie dlatego teraz jestem tu, gdzie jestem… [śmiech].
P.R.: Czyli pani wybór nie pokrywał się z pragnieniami rodziców?
J.S.Moje decyzje w przyszłości wciąż mogą się zmienić. Nic nie stoi na przeszkodzie, abym za kilka lat znów zajęła się firmą H. Skrzydlewska. Czas pokaże, jak się ułoży moje życie: czy to będzie nadal polityka, czy też powrót do rodzinnego przedsiębiorstwa. Jestem o tyle szczęściarą, że w porównaniu do moich koleżanek i kolegów, mam możliwość wyboru. Nie każdy ją ma, więc pewnie znajomi mnie za to nie lubią… Jeśli człowiek ma taki komfort, jest mu o wiele łatwiej podejmować decyzje.
P.R.: Na razie pani wybór przełożył się na duże osiągnięcia w sferze polityki.
J.S.: Bardzo wcześnie zaczęłam swoją przygodę z polityką, bo byłam wówczas 28-letnią dziewczyną, a wraz z upływem obecnej kadencji europarlamentu minie prawie 10 lat mojej obecności w polityce. To dość długo, biorąc pod uwagę mój wiek, ale nie sądzą, że nie będę związana z polityką przez całe moje życie. Kiedyś, na jednym ze spotkań partyjnych powiedziałam, że polityk musi pamiętać, kiedy się zaczyna jego czas, a kiedy się kończy. Moim zdaniem po kilkunastu latach działalności człowiek wpada w rutynę i nie dostrzega już tylu rzeczy, ile widzi na początku swojej kariery. Zatraca też swoją kreatywność. Sądzę, że w polityce potrzebne są zewnętrzne bodźce w postaci nowej, młodej krwi. Ja byłam tego najlepszym przykładem, dlatego też, kiedy przyjdzie pora – ustąpię miejsca młodszym.
 
P.R.: Czy obecnie dostrzega pani zmianę pokoleniową?
J.S.: Ogólnie tak, odmłodzenie polityki na różnych szczeblach jest zauważalne i bardzo się z tego cieszę. Coraz częściej do rady miasta czy parlamentu dostają się początkujący politycy. Kibicuję wszystkim młodym, którzy chcą się realizować w tej sferze; za kilka lat to ja będę w roli tych, co teraz schodzą ze sceny, a przyjdą młodsi, którzy będą realizować swoje nowe pomysły.
 
P.R.: Czy na takiej „emeryturze” nie będzie pani chciała jednak powrócić do polityki?
J.S.: Raczej nie… Chyba, że się zdenerwuję panującą sytuacją, wtedy możliwe, że ponownie spróbuję wrócić i zrobić „porządki”. Mam taki charakter, że jak widzę czyjeś nieudolne działania, a wiem, że można coś zrobić lepiej, to zaraz chcę wziąć się do pracy i działać, walczyć. Nie zawsze wygrywam, ale czasami się udaje… W polityce, niestety, trzeba nieustannie walczyć. Dopóki ma się przy tym siłę i determinację, warto zostać przy polityce. Jednak, gdy się zaczyna tej siły brakować, wypada zakończyć tę przygodę i zająć się czymś innym. Wyborcy sami ocenią osiągnięcia i wkład danego polityka w poprawę ich losu. Z drugiej strony oczywiście wiadomo, że wszystkim się nigdy nie dogodzi… Mój rocznik objęła już nowa ustawa emerytalna, więc na pewno będę pracować do 67 roku życia, ale z pewnością nie będę politykiem do emerytury – ma pan na to moje słowo.
Rozmawiał: Paweł Rogaliński, www.rogalinski.com.pl

Inne

Ciekawe artykuły

Jak działa reduktor ciśnienia pary?

Para wodna to jedno z najczęściej stosowanych mediów w systemach przemysłowych – szczególnie w instalacjach grzewczych. Jest stosunkowo łatwa do wytworzenia, dobrze się transportuje, a