Mieszkańcy i kierowcy są wściekli. Okazało się że Zgierz jest jednym z najgorzej przygotowanych miast w kraju do ataku zimy. Zablokowana jest krajowa jedynka i wjazd do Łodzi. Korki tworzyły się już pierwszego dnia opadów. Za zatory odpowiadają Tiry, które nie mogły podjechać pod górkę. A tak się właśnie niefortunnie składa, że na fragmencie drogi krajowej nr 1 biegającej przez miasto znajdują się dwa wzniesienia – na ul. Łódzkiej od mostu kolejowego do skrzyżowania z 1 Maja oraz na ul. Łęczyckiej. W efekcie wczoraj utworzył się zator rzędu kilkunastu kilometrów.
Niektórzy kierowcy ciężarówek utknęli w mieście już na ponad 17 godzin skutecznie uniemożliwiając innym kierowcom jazdę. Takie sytuacje zdarzały się w poprzednich latach, ale głównie z powodu oblodzenia i to w nocy. Rzadziej w ciągu dnia i głównie dzięki zalegającemu śniegu. Opady były na tyle obfite, że pługi GDDKiA nie nadążały z odgarnianiem śniegu.
Poza tym znacznie utrudniony jest ruch na innych drogach. Przejazd wczoraj około godz. 17 od pl. Kilińskiego do pl. Jana Pawła zajmował pół godz. Dziś jest już w mieście lepiej – śnieg nie pada tak intensywnie.
Powrót z Tuszyna zajął mi ponad 3 godz. To nienormalne, a pług widziałem tylko jeden na trasie – mówi pan Marian ze Zgierza.
Kierowcy mają do wyboru objazd do Łodzi ul. Łagiewnicką. Ale ostrzegamy przejazd tędy naszej współpracowniczce do centrum M1 zajął… 3-godziny. Nasz reporter, który zmierzał do Zgierza od Skierniewic przez Głowno musiał przygotować się na 7-godzinną "przejażdżkę".