REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Winnym tragedii w Bratoszewicach jest kierowca busa

Wstępne analizy prowadzone na miejscu oraz relacje świadków wskazują, że najprawdopodobniej winnym poniedziałkowej tragedii na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach jest kierowca, busa który nie zatrzymał pojazdu przed znakiem „stop”. Śledczy badają też stan techniczny auta. Ustalili również że pociąg jechał prawidłowo, był sprawny technicznie i poruszał się z prędkością bliską 79 km/h podczas gdy dozwolona na tym odcinku wynosi 90 km/h. Wiadomo, że bus jechał wolno, a ślady hamowania które znajdują się dopiero za znakiem stop wskazują, że kierowca mógł dostrzec pociąg dopiero w ostatniej chwili. 

Na ostateczne wnioski co do przyczyn wypadku musimy jeszcze poczekać – to jest oczywiście kwestią ustaleń prokuratury zgierskiej, która prowadzi śledztwo w sprawie tej katastrofy. Przede wszystkim musimy zebrać kompletny materiał dowodowy, zwłaszcza uzyskać opinię biegłego, czekamy na wyniki prac komisji zajmującej się badaniem przyczyn wypadków kolejowych.  Niezależnie od tego pracuje powołany przez prokuraturę  biegły ds. techniki samochodowej i ruchu drogowego i jego zadaniem będzie pomoc w ustaleniu przyczyn wypadku – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Biegły był na miejscu zdarzenia, brał udział w oględzinach miejsca zdarzenia, w tym również busa, który został zabezpieczony i aktualnie znajduje się na parkingu strzeżonym. Tam biegły dalej będzie badał auto, ponieważ konieczne jest ustalenie jaki był stan techniczny tego samochodu

Te ustalenia, którymi prokuratura dysponuje obecnie, wstępnie wskazują, że przyczyna tragedii tkwi po stronie kierującego busem, aczkolwiek wymaga to sprawdzenia i weryfikacji. Śledczy nie chcą na tym etapie formułować ostatecznych wniosków, przyznają jednak, że wstępnie wiele wskazuje na to że to kierowca busa nie zatrzymał samochodu mimo znajdującego się tam znaku „stop” i tym samym nie zachował wymaganej ostrożności przed wjazdem na przejazd. – Na to wskazują przede wszystkim relacje świadka – kobiety, która jechała bezpośrednio za busem. Zeznała ona że bus jechał wolno, ale nie zatrzymał się przed przejazdem. Również przesłuchany moaszynista kierujący pociągiem zeznał że samochód w ostatniej chwili wjechał na tory i w takiej sytuacji nie mógł uniknąć zderzenia. To wszystko oczywiście wymaga weryfikacji zwłaszcza poprzez uzyskanie opinii biegłego – dodaje Krzysztof Kopania
 
W wypadku zginęło 9 osób. 8 poniosło śmierć na miejscu, natomiast kobieta która trafiła do łódzkiego szpitala zmarła jeszcze tego samego dnia wskutek odniesienia rozległych wielonarządowych obrażeń. Jedyna kobieta, która zdołała wyjść z życiem z katastrofy nadal przebywa w zgierskim szpitalu. Busem jechało 10 osób, podczas gdy auto zarejestrowane było na 6 osób. Przeróbki auta również pozostają w kręgu zainteresowań śledczych. 
 
Wszystkie ofiary tragedii byli obywatelami Ukrainy – trzech mężczyzn i sześć kobiet. Byli to ludzie młodzi, w większości w wieku 21-30 lat. Najstarsza ofiara wypadku miała 44 lata. 8 ciał udało się zidentyfikować już w poniedziałek. W ustaleniu tożsamości dziewiątej ofiary pomogły dokumenty od pracodawcy, z urzędu wojewódzkiego oraz obywatel Ukrainy, który znał ofiary wypadku. Wszyscy jechał rano do pracy do pobliskiego zakładu owocowo-warzywnego. Bus, którym podróżowali należał do pracodawcy i został im udostępniony na dojazdy. 
 
Dotychczas mało wiedzieliśmy na temat samego kierowcy. Ustalenia śledczych wskazują, że był nim młody Ukrainiec, w wieku około 30 lat. Znajduje to odzwierciedlenie w wynikach sekcji zwłok, bo u mężczyzny stwierdzono obrażenia charakterystyczne, do tych jakich zazwyczaj doznają kierowcy w przypadku tego typu zdarzeń. 
 
Czy Ukraińcy  pracowali w zakładzie legalnie? – Generalnie nie mamy powodów, aby kwestionować legalność ich pobytu w Polsce, natomiast co do kwestii zatrudnienia – będzie to przedmiotem ustaleń, natomiast nie jest to w tej chwili kwestia najważniejsza. Podstawową sprawą jest identyfikacja i ocena przyczyn i skutków tragedii – mówi Kopania.  
 
Do tragedii doszło w poniedziałek 30.07.2012 r. tuż przed szóstą rano. Ford transit wjechał na niestrzeżony przejazd kolejowy w Bratoszewicach, niedaleko Strykowa wprost pod pociąg osoby relacji Łowicz-Łódź Kaliska. 
 
 

Inne

Ciekawe artykuły