REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Joanna Skrzydlewska: Nie chcę być złą żoną

– Obecnie większość mojego życia skupia się na pracy, a nie na rodzinie. Obu tych rzeczy nie da się pogodzić. Nie chcę być złą żoną, więc na razie daję sobie czas na rozwój zawodowy – powiedziała europosłanka Joanna Skrzydlewska.
 
Paweł Rogaliński: Kiedy zapragnęła pani być politykiem? Co skłoniło panią do tej decyzji?
Joanna Skrzydlewska: Tak naprawdę była to moja pierwsza praca i zarazem wspaniała przygoda z Urzędem Miasta Łodzi. Byłam wtedy „od środka” całego systemu i pełniłam funkcję nielubianego urzędnika. Miałam tam okazję zrozumieć jak, kolokwialnie mówiąc, „robi się” politykę na szczeblu samorządowym. Byłam często świadkiem licznych negocjacji i obserwatorem wielu rozmów. Powiem szczerze, że zaczęło mnie to interesować i zdałam sobie sprawę, że nie wszystko to, co się dzieje wokół, jest dla mnie satysfakcjonujące. Nie wszystkie decyzje, które zapadały, budziły mój entuzjazm, więc postanowiłam, że spróbuję coś w tej kwestii zdziałać.
 
P.R.: Czyli zainteresowanie polityką pojawiło się dopiero później, a nie w latach szkolnych?
J.S.: Nigdy nie byłam aktywnym studentem, czy uczniem. Chyba tylko raz w szkole podstawowej należałam do samorządu klasowego…
 
P.R.: A czy miała pani wtedy jakieś inne – niż polityka – plany?
J.S.: Miałam wiele marzeń, ale im człowiek staje się starszy, tym mniejsze i bardziej przyziemne ma plany. Z wiekiem nastawienie do obieranych wcześniej celów się zmienia – z bardzo wybujałych i mało realistycznych do przyziemnych i wręcz minimalistycznych.
 
P.R.: Czy odnajduje się pani w środowisku polityków?
J.S.: Wszystkie testy na osobowość od lat wskazywały, że należę do grupy liderów. To raczej ja kieruję, niż można mną pokierować. Zdecydowanie lepiej czuję się też w roli osoby, która zarządza. Polityka jest na szczęście kierunkiem, w którym mogę się realizować i rozwijać. Czasem trzeba narzucać innym swoje pomysły, ale myślę, że jeśli jest taka potrzeba, wychodzi mi to dobrze. Z pewnością też bardziej odpowiadałoby mi prowadzenie jakiejś własnej działalności gospodarczej, niż praca u kogoś. Taki już mam charakter i myślę, że w moim życiu zawodowym zawsze będę realizować się samodzielnie.
 
P.R.: Jakie cechy, pani zdaniem, powinien mieć polityk?
J.S.: Jak zaczynałam swoją przygodę z polityką, miałam dużo tego typu przemyśleń. Na przykład na szczeblu lokalnym polityk powinien być typowym społecznikiem. Zawsze musi pamiętać, że jego praca polega przede wszystkim na robieniu czegoś dla innych, a nie tylko dla siebie. Politycy niestety często nie potrafią tych dwóch rzeczy rozdzielić. Ogólnie w samorządzie radni mają dużą moc sprawczą, jeśli chodzi o politykę lokalną i sprawy poprawiania jakości życia mieszkańcom. W końcu to lokalna społeczność wybiera radnych po to, by ci sprawowali mandat w jej imieniu i na jej rzecz. Po wyborach wygląda to oczywiście różnie…
 
P.R.: A pani chciała zostać społecznikiem?
J.S.: Jak najbardziej! Podczas mojej pierwszej pracy zdałam sobie sprawę z tego, że jako mieszkaniec, obywatel – nie jestem w stanie zbyt dużo zdziałać. Jednak mając w ręku władzę i możliwości polityka, czy to na szczeblu samorządowym, czy też krajowym, mam dużo większe pole manewru. Człowiek dostaje dodatkowe instrumenty, dzięki którym może zmieniać otaczającą go rzeczywistość. Wiele zależy od chęci samego deputowanego a także możliwości zdobycia poparcia w danej izbie. Niestety wiadomo, że rządzi tutaj arytmetyka, a nie tylko dobre chęci. Trzeba więc za każdym razem osiągać kompromis i mieć większość radnych, czy posłów po swojej stronie. Oczywiście nie zawsze się to udaje, ale zawsze trzeba próbować. Stąd to moje początkowe zainteresowanie polityką – chęć poprawy jakości życia lokalnej łódzkiej społeczności. Obecnie oczywiście mówimy już o znacznie szerszym gronie wyborców.

P.R.: Praca w Parlamencie Europejskim, liczne podróże służbowe i spotkania z wyborcami muszą pochłaniać pani bardzo dużo czasu. Czy w tym wirze obowiązków odnajduje pani chwile dla siebie, na swoje życie prywatne?

J.S.: Staram się… ale różnie mi to wychodzi. Nie mogę narzekać na to, co mam, bo sama tego chciałam. Muszę być więc uczciwa wobec samej siebie. Narzekanie byłoby z mojej strony nieuczciwe, gdyż sama startowałam w wyborach wiedząc, z czym to się wiąże.
 
P.R.: Czyli praca w pewnym stopniu ogranicza pani życie prywatne?
J.S.: Ja jestem osobą dość skrupulatną, czego prawdopodobnie po mnie nie widać… W każdym razie szczegółowo planuję swoją przyszłość zawodową i mam świadomość, że jeśli coś się w życiu zaczyna, to musi też się skończyć. Obecnie większość mojego życia skupia się na pracy, a nie na rodzinie. Obu tych rzeczy nie da się pogodzić, gdyż albo bym była nieprzygotowana do pracy europosła, albo też bym zaniedbywała rodzinę. Nie chcę być złą żoną, więc na razie daję sobie czas na rozwój zawodowy. Mam świadomość, że niestety zaniedbuję swoich najbliższych. 
P.R.: Więc w pewnym momencie porzuci pani pracę na rzecz rodziny?
J.S.: Są takie momenty, kiedy zastanawiam się, czy warto rozwijać karierę kosztem życia prywatnego. Z drugiej strony, podczas urlopów staram się poświęcać każdą wolną chwilę najbliższym tak, by w pewien sposób zrekompensować im moje całoroczne zaległości w tej kwestii. Niestety w tym roku zapomniałam o urodzinach mojej chrześnicy… Bardzo jej przez to podpadłam. Mam tę świadomość, że mogłabym być lepszą ciocią, córką i wnuczką. Natomiast myślę, że przyjdzie taki moment, kiedy skupię się na rodzinie i mam nadzieję, uda mi się te zaległości nadrobić. Oczywiście nie da się wszystkiego zrekompensować w stu procentach, bo upływający czas wszystko zmienia. Postaram się jednak w jak największym stopniu wynagrodzić rodzinie tę moją absencję, która wynika niestety z racji pełnionej funkcji. Jednak tak, jak powiedziałam – mam cudowną rodzinę, która jest bardzo wyrozumiała pod tym względem. Moi najbliżsi wiedzą, że inne rozwiązanie nie jest możliwe. Są pełni zrozumienia oraz cierpliwości, kibicują mi i wiedzą, że zawsze będą dla mnie na pierwszym miejscu, a praca dopiero na drugim. Rodzina to podstawa do osiągnięcia szczęścia… Przynajmniej ja tak postrzegam życie.
 
P.R.: Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał: Paweł Rogaliński, www.rogalinski.com.pl
 
 

Inne

Ciekawe artykuły