REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Młody żeglarz wrócił do kraju

Kacper Kaferski-Kowalczyk, młody żeglarz, mieszkaniec naszego powiatu, którego relacje z rejsu "Dookoła Świata za Pomocną Dłoń" prezentowaliśmy naszym czytelnikom na bieżąco, dzięki uprzejmości Starostwa Powiatowego w Zgierzu, właśnie wrócił z kilkumiesięcznej podróży. W miniony piątek przyleciał z Karaibów i znalazł chwilę, żeby odpowiedzieć na kilka pytań. Z Kacprem rozmawiała Małgorzata Tomczuk, rzecznik zgierskiego starostwa. 

Małgorzata Tomczuk: Jaka pamiątkę przywiozłeś z rejsu?
Kacper Kaferski-Kowalczyk: Oprócz pięknych wspomnień i wielu zdjęć przywiozłem muszle, kamienie pochodzenia wulkanicznego, nasiona i fragmenty egzotycznych roślin. Interesuje mnie przyroda, więc będę mógł teraz oglądać swoje trofea pod mikroskopem. Niestety nie udało się dowieźć owoców, nie przeżyły długiej podróży. Przywiozłem również notes wykonany z różnych egzotycznych liści z kartkami z grubego, czerpanego papieru – to wyrób rękodzielniczy z wysp Małych Antyli. Najbardziej cieszę się z pięknej, oryginalnej maczety zakupionej na Dominice. Trofeum to zawiśnie na ścianie w moim pokoju.
M.T.: Pływałeś w towarzystwie młodych żeglarzy z całej Polski – czego się nauczyłeś o sobie samym? Czy czujesz, że wydoroślałeś?
K.K-K.: Na pewno wydoroślałem. Wszyscy uczestnicy musieli wydorośleć, bo doszły nam obowiązki, które do tej pory wykonywali za nas głównie rodzice. Na żaglowcu obowiązuje system wachtowy, istnieje grafik, według którego w określonych godzinach trzeba wykonywać pewne zadania. Nie jest ważne czy jest dzień czy noc, bo statek sam przecież nie popłynie. Trzeba też sprzątać i gotować. Nauczyłem się pracy na rejach, obsługi żagli, elementów nawigacji, czytania map morskich, drobnych prac bosmańskich. O sobie nauczyłem się głównie tego, że jak się ma jakąś pasję i marzenia to warto o nie walczyć.
M.T.: Czy w związku z nieszczęśliwym początkiem waszej przygody na morzu powtórny rejs nie był bardziej nerwowy? Nie odczuwaliście strachu, że znów stanie się coś, co pokrzyżuje wasze plany?
K.K-K.Nie baliśmy się bardziej niż na początku rejsu. Po tamtym wypadku był głównie strach, że przygoda skończyła się zbyt szybko. Kiedy wróciliśmy na statek czuliśmy, że wszystko co najgorsze mamy już za sobą. To też była w pewnym sensie przygoda. Niewielu ma szansę przeżyć coś takiego i wyjść z tego bez szwanku.
M.T.: Wspomnienie, które zostanie ci w pamięci na zawsze.
K.K-K.Na razie trudno mi określić, które wspomnienie jest tym  najważniejszym. W tej chwili zbyt dużo pięknych widoków jeszcze mam w głowie. Obserwowanie wulkanów na Maderze czy Teneryfie, zderzenie z biedą na Wyspach Zielonego Przylądka, delfiny pływające wokół naszego statku, spotkania z orkami, wspaniała roślinność lasów deszczowych na Dominice. Jest tego naprawdę bardzo dużo. Wszystko zachwycało i było zupełnie inne niż świat, który do tej pory znałem. Na pewno ważnym momentem było zobaczenie stałego lądu Małych Antyli, po 3-tygodniowej oceanicznej przeprawie dotarliśmy w końcu do celu.
 
M.T.: Jak promowaliście nasz kraj? Czuliście się ambasadorami Polskiej młodzieży? Jak czułeś się jako promotor powiatu zgierskiego?
K.K-K.W każdym odwiedzanym porcie nawiązywaliśmy znajomości. STS Fryderyk Chopin to piękny i majestatyczny żaglowiec, pływa pod ojczystą banderą a na żaglach widnieje duży napis „Polska”. Wzbudzał on ogromne zainteresowanie wśród miejscowych i turystów z różnych stron świata. W Anglii poznaliśmy młodzież amerykańską i kanadyjską z żaglowca Soerlandet. Zorganizowaliśmy razem kilka imprez sportowych i kulturalnych, by lepiej poznać nasze kraje i siebie nawzajem. Oczywiście wszyscy wiedzą gdzie leży Polska, natomiast do mnie należało opowiedzieć, gdzie leży Zgierz, czy to małe czy duże miasto, jakie mamy szkoły itp. Na ogół wszyscy byli zdziwieni, że Zgierz nie leży nad morzem :-). Rozdałem wszystkie anglojęzyczne ulotki, które otrzymałem z biura promocji Starostwa Powiatowego w Zgierzu. Chętnie prezentowałem flagę naszego powiatu. Była ona moim towarzyszem na niemal każdej zorganizowanej wycieczce. Na oficjalne imprezy i uroczystości zakładaliśmy nasze bluzy i koszulki z logo statku i polską flagą. Na Karaibach mieszkańcy bardzo lubią polskich turystów, którzy coraz liczniej odwiedzają te wyspy. Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że na Wyspie Zielonego Przylądka kapitanowi udało się zorganizować wizy po korzystniejszych cenach, ponieważ trzy dni wcześniej w tamtejszej telewizji pokazywano polski film pt."Miś"!
 
M.T.: Co powiedziałbyś swoim rówieśnikom, którzy skrycie marzą o przeżyciu podobnej przygody ale nie mają na tyle odwagi, aby zrealizować swoje pasje?
K.K-K.Trzeba się jednak odważyć, spróbować powalczyć. Mnie ta przygoda nauczyła, że jak się czegoś bardzo pragnie to można to osiągnąć.
 

Inne

Ciekawe artykuły