REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Po ponad pół wieku odznaczeni Virtuti Militari

Zadudniły ciężkie działa

Skądś pocisków leci rój
I wokoło ziemia drżała
Gdy nasz oddział ruszał w bój
Poszli!… Poszli na wojenkę
Poszli!, bo ich gnębił wróg
Za krew ojców, za udrękę
Krwawy poszli spłacać dług"

Fragment wiersza „Spłacony dług”

 
Rok 1950, więzienie we Wronkach. Skazany na karę śmierci (później zamienioną na dożywocie) Józef Sławiński, pseudonim „Kruk”, przelewa swoje patriotyczne uczucia na papier, i tak oto powstają więzienne wiersze i kolęda. Partyzant, członek Armii Krajowej a potem organizacji Wolność i Niepodległość odsiaduje wyrok za dowodzenie akcją odbicia około 20 Polaków przetrzymywanych w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa w Pabianicach. Do AK wstąpił jako szesnastolatek, a już kilka lat później dowodził 300 partyzantami stawiając bohaterski opór najniebezpieczniejszej niemieckiej Dywizji Pancernej SS Wiking pod Makoszką.  
 
Łódź 18 stycznia 2012 roku Józef Sławiński odbiera z rąk Marszałka Województwa Łódzkiego statuetkę orderu Virtuti Militari nadaną mu przez Kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Spocznie ona w głowieńskim domu Pana Józefa w zaszczytnym towarzystwie m. in. Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski oraz najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego Orderu Virtuti Militari. 
 
Pan Józef był jednym z 12 kombatantów z terenu województwa łódzkiego i jednym z dwóch z powiatu zgierskiego, któremu wręczono tą zaszczytną statuetkę. Drugie ze wspomnianych wyróżnień trafiło w ręce mieszkającego w Zgierzu Lucjana Sikorskiego. Członek Zarządu Powiatu Zgierskiego Wojciech Budziarski odwiedził 98-letniego Pana Lucjana w jego domu i wręczył zasłużonemu kombatantowi statuetkę, będącą okolicznościowym i jednorazowym wyróżnieniem, mającym przypominać o bohaterstwie odznaczonych wiele lat temu orderem Virtuti Militari. 
 
Wojenna historia Pana Lucjana zaczęła się w 1939 roku, kiedy to został wcielony do 28. Pułku Strzelców Kaniowskich. Już wtedy organizował w Zgierzu Tajną Organizację Dywersyjną. Walczył na wielu frontach, brał także udział w walkach, jakie toczyły się w okolicach Zgierza. „Niemcy szli z zachodu, a my broniliśmy Białej, Strykowa i Głowna. W miarę przesuwania się linii frontu dotarłem do Lwowa, gdzie poddałem się i trafiłem do niewoli” – wspomina po ponad siedmiu dekadach Pan Lucjan.    
 
Represje nie zabiły w nim ducha walki i w latach 1941-1943, po powrocie w rodzinne strony udało mu się zorganizować i częściowo uzbroić 700 żołnierzy, którzy dalej stawiali opór niemieckiemu najeźdźcy. W tym samym czasie Pan Lucjan zajął się budowaniem struktur Armii Krajowej w naszym powiecie i w regionie łódzkim, zostając później komendantem obwodu. Co więcej, dosłownie pod bokiem niemieckiej organizacji Sturmabteilung potajemnie wydawał AK-owską gazetkę „Pobudka”. 
 
Jednak za działalność podziemną też spotkały go konsekwencje. W 1944 roku aresztowany przez gestapo został osadzony w łódzkim więzieniu i skazany na karę śmierci. Następnie 9 lat spędził w sowieckich kazamatach, a potem jeszcze kilka miesięcy w więzieniu, po zatrzymaniu przez MO. Pomimo upływu czasu, sędziwego wieku i zacierających się wspomnień Pan Lucjan nadal przeżywa tamte dramaty. „Wszystkich tych przeżyć, szczególnie pobytu w więzieniach, z codziennym piętnem śmierci lub wywózki, nigdy nie da się zapomnieć” – mówi. 
 
Po chwili z jego twarzy znika smutek i podkreśla, że nadal jest w dobrej, jak na swój wiek formie, i że już nie może doczekać się wiosny, by wyjść do ogródka. „Jeszcze do niedawna siłą musiałam powstrzymywać tatę, by odpuścił sobie pielenie grządek" – przyznaje córka Pana Lucjana Aleksandra Mirowska. "Dużo jest prawdy w przysłowiu, że nie przesadza się starych drzew, bo tata czuje się najlepiej u siebie. Codziennie przed pracą przychodzę do niego, przynoszę mu gazety i robię śniadanie. Również po pracy opiekuję się tatą, ale już pod wieczór sam wygania mnie do domu.
 
Czułem się zaszczycony, że mogłem wręczyć Panu to wyróżnienie i spotkać człowieka, który faktycznie wie, co znaczy hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna, bez patetyzmu, za to z wielkim autentyzmem i czcią” – powiedział na zakończenie spotkania Wojciech Budziarski
 

Inne

Ciekawe artykuły