REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Pomysł na kulinarno-fotograficzne szaleństwo

Agnieszka i Tomek Krach, małżeństwo ze Zgierza, szczęśliwi rodzice dwójki maluchów. Lubią gotować – to mało powiedziane. W kuchni potrafią nieźle zaszaleć. Wspólnie też interesują się fotografią. Dlatego potrawy, jak i ich zdjęcia w zasadzie same wychodzą im „z palca”. Razem też prowadzą blog kulinarno-fotograficzny http://nakrachymspodzie.blogspot.com. To tu przedstawiają swoje kulinarne dzieła sztuki. Również wykrywacz-smaku.pl – ogólnopolski portal fotograficzno-kulinarny już nie raz docenił ich zdjęcia i na bieżąco je publikuje.

Piotr Majewski: Jak wpadliście na pomysł bloga kulinarno-fotograficznego?
Tomek Krach: Od dłuższego już czasu próbujemy swoich sił, gotując potrawy różniące się od standardowego schabowego z ziemniakami i kapustą. Zaczęło się ode mnie, potem dołączyła Aga. Pomysł aby zacząć się tym dzielić wykluwał się stopniowo. Jakiś czas temu, Agnieszka zaczęła fotografować przygotowywane przez siebie desery i zamieszczać je na Facebooku. Potem doszła reszta menu… To spowodowało sporo pytań ze strony znajomych o przepisy i sposób przygotowania. W tej sytuacji logicznym wydawało się stworzenie miejsca, do którego można by wszystkich zainteresowanych odsyłać. Tak właśnie narodził się nasz blog.
 
P.M.: I udało wam się znaleźć swoje miejsce w internecie?
Tomek: Myślę, że tak. Prowadzimy bloga niecałe pół roku i przez ten czas odwiedziło go ponad 100 tysięcy czytelników, to daje średnią powyżej 600 widzów dziennie. Myślę, że na początek to dobry wynik. To o czym wspomniał Pan na początku, czyli portal wykrywacz smaku też bardzo motywuje. To dość elitarne miejsce i wcale nie jest łatwo się tam dostać. Analogiem wykrywacza, tyle tylko że globalnym a nie krajowym, jest portal Foodgawker.com, gdzie również mamy swoją – dosyć bogatą już – galerię. Tam dostać się jeszcze trudniej. To bardzo budujące, kiedy w statystykach bloga widzi się, że czytają i oglądają cię ludzie z Nowej Zelandii czy Indii, a to dzieje się właśnie za sprawą Foodgawker’a. 
 
P.M.: Wasze potrawy wydają się wyszukane i oryginalne. Dziś rzadko kto ma czas i chęci na gotowanie, a co dopiero eksperymentowanie w kuchni. Czy wasze przepisy są dla każdego?
Tomek: Staramy się udowodniać, że nie trzeba ani specjalnych umiejętności, ani nie wiadomo jak głębokiego portfela, żeby urozmaicić codzienny jadłospis. Wystarczy włożyć odrobinę wysiłku w planowanie; w zależności od umiejętności szukając gotowych przepisów lub wymyślając własne. Czas jaki trzeba poświęcić na przygotowanie wspomnianego wyżej zwykłego schabowego jest porównywalny do tego, jakiego potrzebujemy żeby zrobić na przykład wieprzowe eskalopki w śmietanowym sosie pieczarkowym. Natomiast efekt kulinarny nieporównywalny… W blogu chcemy to udowodnić i namówić czytelników do spróbowania.
 
P.M.: Wspólne gotowanie to rzadkość w polskich domach. Kuchnia to przeważnie domena kobiet. Kto u Was częściej gotuje i czy robicie to razem?
Agnieszka: Oboje jesteśmy dosyć „terytorialni” 🙂 więc kiedy gotujemy, każdy robi swoje danie. Częściej gotuję ja, bo Tomasz pracuje, a ja jestem teraz w domu z dziećmi. W weekend zwykle się zamieniamy.
 
P.M.: Czy często wymyślacie własne przepisy? Czy jest to trudne zadanie i wymaga np. kilku podejść?
Tomek: Sztuka kulinarna rozwija się od tak dawna, że chyba nie da się już wymyślić nic naprawdę nowego. Ustalmy zatem, że „nasze” są te przepisy, o których nigdzie nie przeczytaliśmy tylko faktycznie skomponowaliśmy te smaki samodzielnie. Niezależnie od tego, czy da się znaleźć inne źródło takiego przepisu. Robimy tak dosyć często, na przykład Agnieszka, większość publikowanych u nas przepisów na zupy skomponowała samodzielnie. Często zdarza się też tak, że do przepisu podpatrzonego u kogoś innego dodajemy jakiś składnik, który diametralnie zmienia smak. Pytanie, czy to już jest nasz przepis autorski, czy jeszcze nie…? Łatwo to ustalić zaglądając na bloga, bo zawsze ilekroć korzystamy z jakiejś inspiracji, podajemy jej źródło.  
Co do trudności tego zadania, to owszem, nie jest to sprawa prosta. Często posługujemy się po prostu metodą prób i błędów:)
 
P.M.: Czy wasze dzieci podzielają wasze pasje? Doceniają wkład i wysyłek rodziców w upichcenie czegoś wyjątkowego?:)
Agnieszka: Na razie doceniają w jedyny dostępny im sposób, czyli zjadając ze smakiem to co gotujemy 🙂 są po prostu jeszcze zbyt małe, żeby wiedzieć skąd się wzięło to co mają na talerzach (2,5 i niecałe 1,5 roku). Niemniej jednak faktem jest, że jedzą praktycznie wszystko co w naszej kuchni powstaje. Nie prowadzimy dwóch osobnych gospodarstw, jednego na potrzeby domu, a drugiego na bloga 🙂 Oczywiście niektóre przepisy dla dzieci się nie nadają, a inne z kolei nadają się szczególnie, stąd znajdziecie Państwo na blogu osobną kategorię z przepisami szczególnie przydatnymi dla rodziców gotujących dla dzieci (nazywa się „Dla dzieci się nada”).
 
P.M.: Jak wyglądają wasze święta? Czy na wigilijnym stole znajdują się te same potrawy, co na większości polskich stołów? 
Agnieszka: Tak, oczywiście. Tradycyjne potrawy dlatego są tradycyjne, że się ich nie zmienia. Można ewentualnie spróbować zrobić coś dodatkowo, ale bazowe pierogi z kapustą i grzybami muszą być 🙂 W święta, wyżywamy się raczej w zakresie deserów, bo tutaj reżim tradycji nie jest tak ścisły 🙂
 
P.M.: Macie w planach wydanie np. własnej rodzinnej księgi przepisów kiedy uzbiera się ich masa? W końcu Internet to nie wszystko..
Tomek: Za wcześnie jeszcze na takie plany, chociaż oczywiście gdzieś z tyłu głowy taki pomysł się kołacze. Materiałów faktycznie przybywa w dość dobrym tempie, ale na pewno nie ma tego jeszcze tyle żeby myśleć o jakimś papierowym formacie. Może w przyszłości…
 
P.M.: Wasz ulubiony przepis? Jest taki absolutny „number one”?
Agnieszka: Jest wiele. Trudno chyba byłoby wybrać ten jeden. Ale jeśli Pan nalega, to chyba warto zwrócić uwagę na makaron, który ostatnimi czasy nader często trafia na nasz stół. Chodzi o rigatoni z pomidorkami koktajlowymi, sosem balsamicznym i parmezanem (http://nakrachymspodzie.blogspot.com/2012/04/rigatoni-z-pomidorkami-koktajlowymi.html). Brzmi dosyć skomplikowanie, ale przepis jest banalnie prosty. Prosty przepis i pyszny efekt. Z powodzeniem można to przygotować w 20 minut po powrocie z pracy, a składniki da się kupić nawet w Zgierzu 🙂
 
P.M.: Co jeszcze oprócz własnych potraw lubicie fotografować?
Tomek: Cóż. Szczerze mówiąc oboje mamy aparaty fotograficzne „przyrośnięte” do dłoni 🙂 Ja chodzę wszędzie z aparatem, Agnieszka praktycznie również. Dużo zdjęć robimy oczywiście naszym dzieciom, bo to naturalny temat, a poza tym niewyczerpany. Ale fotografujemy również sporo pejzaży, próbujemy reporterki. Właśnie jesteśmy w trakcie tworzenia strony internetowej, na której będzie można zobaczyć więcej niż tylko kulinarne, zdjęć. Póki co zapraszamy na funpage na Facebooku, gdzie już można znaleźć próbki naszych zdjęć. Nazywa się Photokrachy 🙂
 
P.M.: Ostatnio dokuczają nam upały, czy możecie polecić naszym czytelnikom przepis na coś dla ochłody?
Agnieszka: Może granita z arbuza byłaby idealna. To taki rodzaj sorbetu, tylko z zamrażalnika zamiast z papierka 🙂
(http://nakrachymspodzie.blogspot.com/2012/08/granita-z-arbuza.html)
 

Inne

Ciekawe artykuły