W Zgierzu kursuje jedynie siedem linii autobusowych, a bilet jednorazowy po styczniowych podwyżkach kosztuje pasażera już 2,60 zł. Czy skoro – aby pokonać parę przystanków – musimy zapłacić prawie trzy złote, jest możliwe, aby przejechać autobusem pół kraju, płacąc za to tylko złotówkę, jak przekonują nas niektórzy przewoźnicy?
Jeszcze przed kilkunastu laty podróżowanie autobusem albo za pośrednictwem kolei wiązało się po pierwsze z dużymi kosztami, po drugie z licznymi niedogodnościami – brakiem klimatyzacji, niewygodą, czasem trudnością znalezienia odpowiedniego połączenia, a często do niektórych busów wręcz strach było wsiąść. Dziś jednak zaostrzyły się kontrole i przede wszystkim pojawiła większa konkurencja zmuszająca do obniżania cen i podnoszenia komfortu jazdy.
Biuro czy przewoźnik
W Zgierzu działa kilka biur turystycznych oferujących między innymi wycieczki autokarowe. Jakiś czas temu tego typu wycieczki stanowiły główną szansę na wyprawy autobusowe po kraju. Obecnie na rynku pojawiły się setki przewoźników – ogólnopolskich czy specjalizujących się w przewozie osób na konkretnych trasach między największymi miastami. Bez trudu da się wyszukać w Internecie dogodne połączenia w jedną i w drugą stronę (na przykład na tej stronie). Nie jest się wtedy od nikogo uzależnionym – można zwiedzić i załatwić swoje sprawy we własnym tempie. O ile z samego Zgierza liczba kursów nie jest imponująca, o tyle łatwo znaleźć coś w pobliskiej Łodzi. Do Warszawy dostaniemy się na przykład dzięki firmie Motobuss, Poznań i Lublin znajdują się w ofercie BP Tour, a PolskiBus oferuje przyjazdy do większości dużych miast.
Wojna cenowa
Spory wpływ na ceny biletów miało pojawienie się na rynku w 2011 roku firmy PolskiBus. Jej oddziaływanie najlepiej odzwierciedlają ceny za przejazd pomiędzy Wrocławiem a Krakowem. Połączenie PKP między tymi miastami jest fatalne, stąd przemierzane odległości pomiędzy nimi autobusem jadącym po autostradzie jest po prostu znacznie wygodniejsze… i jeszcze przed paru laty było też znacznie droższe (bilety kosztowały około 35 złotych). Gdy PolskiBus zaczął obsługiwać tę trasę, dotychczasowi przewoźnicy – Lajkonik i Link-Bus – chcąc utrzymać klientów, również musieli obniżyć ceny. Tego typu zjawiska zachodzą w całej Polsce. Na niektórych liniach kolejowych także zaczęły pojawiać się promocje (na przykład bilety za 50%), często niespodziewane, być może właśnie w ramach konkurowania z lokalnymi liniami autobusowymi.
Utrzymać stałego klienta
Większym przewoźnikom każdego miesiąca transportującym setki tysięcy osób, niekoniecznie na tym najbardziej zależy. Mniejsi, zazwyczaj działający lokalnie (obsługujący dwie–trzy trasy, często z mniejszych miasteczek do jakiegoś większego miasta), często rywalizują z konkurencją, oferując karnety dla stałych klientów (za kilka przejazdów jeden gratis) czy możliwość telefonicznej rezerwacji. W przypadku na przykład PolskiegoBusa to ostatnie jest niemożliwe – trzeba wcześniej kupić bilet od razu, co jest raczej niewygodne dla osób nie do końca pewnych, czy nie zmienią godziny podróży).
Mityczna „podróż za złotówkę”
Hasło reklamowe czy szczera prawda? Ceny od 1 zł, jak się okazuje, są możliwe, choć wyjątkowo rzadkie. Pula biletów w cenie 1 zł, którą reklamuje największy obecnie polski przewoźnik, jest co jakiś czas „rzucana” bez wcześniejszego uprzedzenia. Poza tym bilety są droższe, choć ich cena nie pozostaje stała, a zależy od tego, kiedy kupuje się bilet. Im wcześniej, tym jest tańszy. To, ile zapłacimy, zależy także od godziny podróży (na przykład, gdy wyruszamy w nocy, często kosztuje on nawet o połowę mniej). Bardzo tania podróż autobusem jest więc możliwa, ale zwykle trzeba zaplanować ją dużo wcześniej i niestety uiścić także opłaty. Dla tych, którzy wolą po prostu zarezerwować bilet i kupić go tuż przed podróżą, też jest jednak sporo możliwości – nawet jeśli zapłaci się te kilka złotych więcej, to wciąż przecież nie jest to majątek…