REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Z dziennika pokładowego Kacpra

Kacper Kaferski-Kowalczyk jest jednym z 30 młodych ludzi z całej Polski, którzy zakwalifikowali się do rejsu organizowanego przez Fundację „Szkoła pod Żaglami”. Rejs rozpoczął się rok temu, ale niestety został przerwany z powodu uszkodzenia masztów przez szalejąca na morzu burzę. Od tego feralnego wydarzenia trwała walka o naprawę statku i możliwość kontynuowania podróży. Udało się i 17 września 2011 roku młodzież ponownie wypłynęła w rejs życia. Przypomnijmy, że w czasie 4 miesięcznej przygody na jachcie „Chopin” Kacper będzie promował Powiat Zgierski, opowiadając o jego walorach, zostawiając w portach anglojęzyczne ulotki o naszym regionie i zachęcając do odwiedzenia zgierskiego.

Młody żeglarz przeszedł trzyetapowe eliminacje, by móc popłynąć w rejs. Zdobył wyróżnienie za napisanie wypracowania o tematyce marynistycznej, wykazał się zaangażowaniem na polu społecznym, pomagał starszym osobom, był stajennym a na koniec pokonał rywali (w szranki o udział w rejsie stanęło 700 chętnych!) w zawodach sportowych rozgrywanych w Szkole Orląt w Dęblinie.
 
Chcąc wspomóc Kacpra, nagrodzić go za trud, jaki włożył w zakwalifikowanie się do rejsu Starosta Zgierski Krzysztof Kozanecki podtrzymał decyzję swojego poprzednika i opłacił bilet lotniczy z Karaibów, gdzie załoga zakończy swoją podróż, do Polski. Dzięki wysiłkom wielu życzliwych osób 30 młodych ludzi właśnie teraz odbywa swoją „Podróż Dookoła Świata za Pomocną Dłoń”, a my zgodnie dzięki uprzejmości Starostwa prezentujemy Państwu dziennik pokładowy Kacpra.
 
 
czwartek 15.09.2011 r. 
Dotarłem na „Fryderyka”. Statek jest zacumowany do nabrzeża przy Wałach Chrobrego w Szczecinie. Większość kolegów i koleżanek już jest zaokrętowanych, mnie dopiero to czeka. Zgłaszam się do oficera wachtowego, dostaję przydział do pierwszej wachty, tę sama koję w tej samej kajucie (zwanej kartonem) – wszystko jak w ubiegłym roku. Wypływamy w sobotę, wiec przez te dwa dni zapewne będzie sporo pracy i przygotowań do wyjścia w morze.
Porządkujemy „Fryderyka”, ładujemy zapasy żywności (kilka ton), mamy lekcje i wachty. Zaczęła się codzienność na żaglowcu. 
piątek 16.09.2011 r.
Na nabrzeże przyszli rodzice z bratem, lecz mieliśmy niewiele czasu by pogadać – cały czas robota. W sobotę stratujemy.
 
sobota 17.09.2011 r.
Od nabrzeża odcumowaliśmy o godzinie 8.30. Na pożegnanie z rodzinami mieliśmy niewiele czasu . My mieliśmy zadania okrętowe , a rodzice media na głowie 🙂 
Na prośbę kpt. Baranowskiego kapitanat portu szczecińskiego wydał zgodę na odbicie od nabrzeża statku pod wszystkimi żaglami. 
Już żeglujemy. Kierunek : Falmouth , Anglia. W tym roku będziemy płynęli szybszą drogą, bo przez Kanał Kiloński na Morze Północne, później przez Kanał La Manche do Falmouth. Tam chcemy podziękować wszystkim tym, którzy nam pomogli w zeszłym roku po wypadku na morzu.
poniedziałek 27.09.2011 r.
Dobiliśmy do Falmouth. Do Morza Północnego rejs przebiegał bez większych wydarzeń – praca, nauka, wachty. Na Północnym dopadł nas sztorm w skali 8-9 st. Beauforta. Rzucało mocno, ale było fajnie. Szczególnie ciekawie było podczas refowania żagli na rejach. Mnie przypadła trzecia reja od wierzchołka masztu, czyli jakieś 25 m nad pokładem. Bardzo mocno huśtało, było mokro, ślisko i zimno, ale daliśmy radę.
W Falmouth mieliśmy miłą niespodziankę. Do nabrzeża dobił żaglowiec kanadyjskiej szkoły pod żaglami. Kanadyjska szkoła działa na podobnych zasadach jak nasza, z tą różnicą, że trwa osiem miesięcy i jest odpłatna. Na wtorek zaplanowane są wyścigi szalup Polska kontra Kanada, dla kadetów i dla kadry.
Dzisiaj na ląd nie zejdę, bo mam wachtę kambuzową, czyli kuchenno – sprzątającą. Ale nie ma tego złego co na dobre nie wychodzi.
W ubiegłym roku mieliśmy Pana Kuka (kucharz), który świetnie gotował. W tym roku jest Pani Kuk, która w kuchni wyprawia cuda. Dzięki niej wachta kambuzowa nie jest tak dotkliwa, gdyż można sobie do woli poszperać w zapasach. 
 
Wtorek 28.09.2011 r. (Falmouth)
W portach się nie uczymy, gdyż jest zbyt wiele prac portowych na żaglowcu. Na szczęście mamy czas na zwiedzanie i trochę wolnego dla siebie. 
Odbyły się wyścigi szalup, które niestety przegraliśmy. 
Najfajniejsze było to, że z Kanadyjczykami zamieniliśmy się na chwilę na żaglowce. My się rozgościliśmy u nich a oni u nas. Żaglowiec mają obszerniejszy, trochę lepiej rozplanowany, lecz za to zdecydowanie wolniejszy. „Fryderyk „ może wyciągnąć nawet 19 węzłów a Kanadyjczyk tylko połowę 🙂
Kacper

Inne

Ciekawe artykuły