Na niecodzienny sposób rozwiązania swoich problemów wpadła 24-letnia kobieta, która chcąc zataić fakt zagubienia 3 500 złotych zgłosiła na policję, że została napadnięta i okradziona. Kobieta była zatrudniona w jednej z firm świadczących usługi kredytowe „z dostawą do domu”, a pieniądze stanowiły własność firmy.
15 listopada 2011 r. do zgierskiej jednostki zgłosiła się kobieta, która poinformowała, że 9 listopada około godz. 20:00 gdy wracała od swoich klientów na ulicy Narutowicza w Zgierzu została zaczepiona przez dwóch mężczyzn, którzy zażądali od niej wydania wszystkich pieniędzy jakie ma przy sobie. Kobieta posłusznie miała wydać sprawcom 3 500 zł. Po tym fakcie, jak wynikało z relacji zgłaszającej, sprawcy pośpiesznie oddalili się w kierunku ul. Długiej. Na pytanie policjantów dlaczego tak długo zwlekała z poinformowaniem o takim zdarzeniu, odparła że „była w szoku, a poza tym obawiała się reperkusji ze strony swoich przełożonych, którzy mogliby pomyśleć, że pieniądze po prostu zdefraudowała”. Nie powiedziała również o kradzieży swoim bliskim, którzy jak twierdziła, od początku byli przeciwni by dalej pracowała w tej firmie. Na kolejne pytania zadawane przez policjantów odpowiadała zasłaniając się szokiem i niepamięcią również wtedy gdy znalazła się z funkcjonariuszami w miejscu gdzie doszło do przestępstwa i gdy dociekliwi stróże prawa chcieli krok po kroku odtworzyć jej drogę do klientów, aż do samego momentu napaści.
Wiele faktów w tej sprawie budziło wątpliwości. Dopiero przesłuchania świadków i praca operacyjna funkcjonariuszy z Wydziału Kryminalnego zgierskiej jednostki potwierdziły, że kobieta wymyśliła całe zdarzenie, by uniknąć odpowiedzialności za zgubienie powierzonej jej przez firmę kwoty 3 500 zł. Przesłuchana po raz kolejny kobieta przyznała się do kłamstwa, ale nie potrafiła logicznie wytłumaczyć w jakich okolicznościach pieniądze zniknęły. W najbliższych dniach zapadnie decyzja co do dalszych losów 24-latki.
