REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Jarosław Turała – łowca burz ze Zgierza

Jarosław Turała – od dziecka pasjonuje się burzami i zjawiskami meteorologicznymi. Ma 28 lat. Obecnie mieszka w okolicy Bukowca za Andrespolem, pochodzi ze Zgierza, gdzie – jak przyznaje, czasem pomieszkuje w zależności od grafiku pracy. Na co dzień pracownik placówki użyteczności publicznej. Burze, obok żony to jego druga największa miłość. Wśród swoich zainteresowań wymienia również: topografię lotniczą, lotnictwo, nowinki motoryzacyjne oraz techniczne.

Z Jarosławem Turałą rozmawialiśmy m.in. na temat jego nieprzeciętnych zainteresowań, o tym jak wygląda dzień rasowego „łowcy burz”, a także o pogodzie w Zgierzu i w regionie. Zapraszamy do lektury.

Piotr Majewski: Skąd wzięło się u Pana tak duże zainteresowanie burzami, gwałtownymi zjawiskami meteorologicznymi? Jak to się zaczęło?
Jarosław Turała: Zainteresowanie ogólne pogodą, bo muszę powiedzieć, że to właśnie od ogólnego zainteresowania „aurą” się zaczęło, narodziło się już w przedszkolu – pamiętam jak dziś, że za każdym razem po przyjściu pani wychowawczyni pytała nas wszystkich „Dzieci. Jaka jest dziś pogoda za oknem?” – dzieci odpowiadały, a pani przyklejała odpowiednią naklejkę na tablicę magnetyczną – była to smutna chmurka bądź uradowane słonko. Z każdym rokiem zainteresowanie pogodą wzrastało. Zacząłem później czytać książki o tematyce meteorologicznej, później pogłębiałem (i robię to do tej pory) wiedzę w sieci. Wszak człowiek uczy się całe życie.

P.M.: Co takiego pociągającego jest w burzach, których większość osób woli unikać, a część boi się?
J.T.: Ogólnie rzecz biorąc „pociąga” mnie każde „odchylenie” w meteorologii bądź ciekawe zjawisko. Jestem meteorologiem amatorem od ponad 18 lat i moja pasja to nie tylko burze. To także opady, osady, ciekawe zjawiska optyczne, pomiary temperatur. Prawdziwy łowca burz nie nudzi się w pozostałą część sezonu, gdy burze nie występują. Mamy wtedy do czynienia np. z wichurami, silnymi opadami śniegu, gołoledzią – te zjawiska także obserwuję, opisuję i podziwiam, a także ostrzegam przed nimi. W burzach jest coś, czego nie ma w żadnym innym zjawisku meteo, a mianowicie nieprzewidywalność i ukryta siła. Często spotykałem się z burzą, która wydawała się na oko mała i niegroźna (o ile można powiedzieć, że burza jest nie groźna), później okazywało się, że natura pokazywała swoją potęgę, a ja byłem mile zaskoczony.

P.M.: Jak dużo czasu poświęca Pan czasu na swoje zainteresowania?
J.T.:  Człowiek poświęcający się meteo-pasji nie ma urlopu czy przedziałów czasowych, które go ograniczają. Od rana do nocy trzeba obserwować co się w pogodzie dzieje i to nie tylko w regionie, w którym się mieszka, ale także w Polsce i na świecie. Poświęciłem się meteorologii i obserwacjom. Trwa to od ponad 18 lat i mam tego efekt – patrzę w niebo i widzę coś, co dla innych jest tylko niebem i chmurą.

P.M.: Jak zaczyna Pan swój dzień?
J.T.: Każdy dzień zaczynam od przeanalizowania zdjęć satelitarnych oraz analizy rozmieszczenia układów barycznych nad Europą, gdyż one mają wpływ na pogodę w Polsce. Analizuję także prognozy numeryczne, a także modelowe. Dopiero później mogę spokojnie iść na poranną toaletę 🙂

P.M.: Co zajmuje więcej czasu – śledzenie map, informacji, czy raczej działanie w terenie?
J.T.: To zależy, co się w pogodzie dzieje. Jeśli mamy do czynienia z burzami, silnymi opadami deszczu bądź śniegu, wichurami wolę podziałać w terenie, opisać co się dzieje, zrobić zdjęcie ewentualnie nakręcić ciekawy film. Siedząc ciągle w domu niczego bym się od pogody nie nauczył.

P.M.: Co się składa z na wyposażenie prawdziwego „łowcy burz”?
J.T.: Zeszyt – bądź pojemna głowa – chociaż jak się wiele dzieje, nie zawsze po wszystkim pamięta się wszystkie dane. Aparat fotograficzny z funkcją nagrywania bądź osobno aparat i kamera, przenośny komputer (chociaż jak nie masz nie znaczy, że nie możesz być łowcą), lornetka – stacja meteo ogólnie nie jest potrzebna bo skupiamy się na zjawisku w terenie. Jeśli ma się takową w domu, można po przejściu zjawiska odczytać na komputerze wahania ciśnienia i temperatury, a także prędkość wiatru i ilość opadu.

P.M.: Ile kosztuje Pana hobby? To droga pasja?
J.T.: Różnie – zazwyczaj jest to koszt paliwa do auta. W zależności od ilości ciekawych zjawisk od 200 do 500 zł miesięcznie. Oczywiście mając lustrzankę i chcąc robić dobre zdjęcia trzeba dozbrajać się w odpowiedni obiektyw, najlepiej szerokokątny.

P.M.: Jak na Pana pasje zapatrują się najbliżsi – rodzina i przyjaciele?
J.T.: Moja żona się boi – i to rozumiem, bo to niebezpieczne hobby. Często niektórzy uważają mnie za dziwaka – ale to ich sprawa. Ja nie czepiam się ludzi, których pasją są np. znaczki czy kolekcjonowanie zabytkowych samochodów. Szanuję każdego i jego pasje i tego oczekuję od innych.

P.M.: Czy „łowi” Pan blisko: Zgierz, Łódź i okolice, czy wyjeżdża Pan dalej w województwo lub poza jego granice?
J.T.: Różnie. Staram się województwa nie opuszczać, staram się uwieczniać to, co zaobserwuję w swoim regionie. Wtedy mogę śmiało wysnuwać wnioski czy owe zjawiska omijają np. Zgierz czy raczej go lubią nawiedzać.

P.M.: I co może Pan powiedzieć zgierzanom o ich klimacie?
J.T.: Zgierz niestety występuje w szponach mikroklimatu łodzkiego, co za tym idzie często zdarza się, iż burze omijają Zgierz gdyż wyładowują swoją siłę nad Łodzią. Nie mamy szczęscia do gwałtownych zjawisk, a jeśli mamy to nie są one tak nasilone jak gdzie indziej.
P.M.: Pan mówi „niestety”, ale dla większości mieszkańców to dobra wiadomość 🙂

P.M.: Czy „łowcy burz” dzielą się swoimi pasjami interencie? Burzę „łowi się” samotnie, czy zdarzają się wypady w większym gronie?
J.T.: Mam wielu kolegów związanych z meteorologią. Znamy się od wielu lat. Sa to m.in. Łukasz Koczkodaj z Gdańska, Robert Stoiński z Wrocławia, a także Łukasz Gorzelski z Piotrkowa Trybunalskiego. Razem działamy na stronie www.exweather.eu oraz na forum www.exweather.eu/forum – zapraszamy do odwiedzenia. Przed nami wiele pracy gdyż chcemy założyć fundację zrzeszającą ludzi, którzy nie tylko zajmują się pogodą i ją obserwują, ale także chcieliby pomóc ludziom poszkodowanym właśnie przez żywioły.

P.M.: Podczas ostatniej burzy 20 lipca, która przeszła nad Zgierzem i Łodzią przebywał Pan poza miastem. Żałuje Pan, że nie mógł obserwować żywiołu w swoim mieście?
J.T.:
Szczerze troszkę żałowałem, ale byłem w podróży poślubnej więc żona nie byłaby zachwycona gdybym myślał o burzach zamiast o niej 🙂
P.M.: Gratulacje zatem z okazji ślubu 🙂

P.M.: Lipiec obfitował w deszcze i burze. Wiele osób zastanawia się jakie lato będzie w sierpniu. Jaka aura czeka nas w najbliższym czasie Pana zdaniem?
J.T.: Ja jestem przekonany, że pogoda w sierpniu jeszcze nas niemile zaskoczy i będziemy mieli do czynienia z burzami. Chociaż upałów 34 stopniowych nie przewiduję, to burze raczej jeszcze powinny nas przez sierpień nękać (miejmy tylko nadzieję, że nie wyrządzą wielkich szkód).

P.M.: Czy rzeczywiście lipiec to zdecydowanie najlepszy sezon na śledzenie burz. Jaki był ten ostatni?
J.T.: Sezon był dosyć dziwaczny. Na wiosnę zabrakło popularnych niżów wędrownych, które sprowadzały do kraju wichury, zima była normalna bez ekstremów temperaturowych, wiosna wiosną a lato dość ubogie w burze – przynajmniej w naszym regionie. Faktem były burze z gradem etc. na wschodzie i południu, a także w centrum, ale do poprzednich sezonów obecny na razie nie dorasta do pięt.
Najlepszym miesiącem na obserwacje zjawisk burzowych rzeczywiście jest lipiec. Wtedy to słońce jest najwyżej na horyzoncie, powietrze ogrzewa się mocniej i niestabilności w atmosferze są większe. Jest taka przyjęta zasada – „Im goręcej tym gorzej”. W sierpniu słońce już operuje niżej stąd mniejsze maksyma temperatur i mniejsze ryzyko wystąpienia nawałnic – co nie znaczy, że one nie występują.

P.M.: Proszę powiedzieć o swoich największych przeżyciach związanych z obserwacją pogody. Zdarzały się jakieś niebezpieczne historie?
J.T.: W życiu każdego łowcy są chwilę grozy. Jedna z nich zdarzyła mi się dawno temu we wsi Chrusty Nowe, kiedy podczas silnej burzy postanowiłem wyjść na dwór (bo jeszcze nie lało) i poobserwować. W jednej chwili podstawa chmury, pod którą stałem zaczęła niebezpiecznie wirować…Stałem i zastanawiałem się – uciekać czy obserwować… Niestety zmuszony byłem do odwrotu, gdyż zalała mnie dosłownie ściana wody. Gdyby prąd wstępujący w chmurze był silniejszy i notowałoby się wahania ciśnienia w różnych partiach atmosfery możliwe, że zeszło by tornado a tak… byłem zmoknięty, ale szczęśliwy. Podobną groźniejszą przygodę przeżyłem w pracy, kiedy to wyszedłem zadzwonić do kolegi Łukasza z Gdańska. Nagle było łup a mnie zrobiło się przenikliwie ciepło. Tuż obok mnie stała latarnia ze stalową obudową. Podczas wykonywania połączenia uderzył w nią piorun. Gdybym oparł się o nią…..Nie wiem czy byśmy dziś rozmawiali.

P.M.: Czy nie przeszkadza Panu huk uderzających piorunów? W końcu często musi Pan przebywać w samym środku żywiołu.
J.T.: To jest raj dla uszu…Niektórzy mają to samo słysząc silnik podrasowanego bądź sportowego auta… Ja mam to samo słuchając deszczu i huku uderzającego pioruna.

P.M.: Czy jest Pan w stanie podać czytelnikom rady jak uniknąć trafienia piorunem poza znanymi: nie chowania się pod drzewem oraz przebywania na otwartej przestrzeni?
J.T.: Kiedy jesteśmy w domu unikajmy stania przy otwartym oknie, na balkonach, unikajmy też rozmów przez telefon stacjonarny.
P.M.: Dlaczego rozmowa przez telefon domowy może być niebezpieczna?

J.T.: Telefon stacjonarny wychodzi jakby przez kabel na zewnatrz. Nie wszędzie kable telefoniczne umieszczono pod ziemią stąd uderzenie pioruna w linie przesyłową może doprowadzić do uszkodzenia urządzenia telekomunikacyjnego a przy okazji porażenia nas samych.

P.M.: Jak zachować się w czasie burzy w górach? Jedni mówią: usiąść na plecaku, tak aby nie dotykać nogami i rękami skał. Druga wersja zakłada położenie dłoni na ziemi – tak aby wyładowanie elektryczne przepłynęło do ziemi.
J.T.: Granie akurat w górach są często ostro zakończone co skutecznie zwabia piorun. Niestety gdy nie chwycimy się jednej obok znajduje się na pewno druga – licząc w sumie są ich setki… Poza tym człowiek sam w sobie będąc na wysokości ściąga do siebie piorun jak magnes. Jedyne rozsądne rozwiązanie to powolne zejście w dolinę. Oczywiście będąc w górach bacznie trzeba patrzeć na niebo, a nie tylko na nasz szlak i cel, do którego dążymy. Burze w górach pojawiają się bardzo szybko i często ta chwila może zadecydować czy jeszcze zdołamy wrócić z naszej wyprawy….OBSERWACJA, OBSERWACJA I JESZCZE RAZ OBSERWACJA NIEBA – TO NIC NIE KOSZTUJE A MOŻE NAM ŻYCIE URATOWAĆ – podkreśla nasz rozmówca.

P.M.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
J.T.: Ja również dziękuję.

Naszych czytelników zapraszamy oczywiście na stronę www.exweather.eu. Miło nam poinformować, że Jarosław będzie współpracował z naszym portalem. Możemy spodziewać się opisów zjawisk, ciekawostek meteo oraz zdjęć z regionu.

Inne

Ciekawe artykuły