W upalne sierpniowe popołudnie na dziedzińcu łódzkiej Manufaktury zebrał się spory tłum miłośników muzyki improwizowanej. Gwiazdą kolejnej odsłony Manu Summer Jazz Sundays był zespół Wojtka „Gogola” Gogolewskiego, pianisty i kompozytora od ponad 40 lat zawodowo zajmującego się muzyką. Choć wychował się w Łodzi, tu rozpoczął też swoją edukację muzyczną, w rubryce miejsce urodzenia od zawsze wpisuje … Zgierz.
„Zgierz pojawił się z prostego powodu. Szwagier mojej matki odbywał akurat praktyki w szpitalu zgierskim. Ponieważ badania wykazywały, że będę wyjątkowo dużym dzieckiem mama wolała być pod opieką kogoś bliskiego. Dlatego urodziła mnie w Zgierzu. Ale jestem z tego dumny, bo to miasto ma jakieś 600 tysięcy lat (śmiech), Łódź jest przecież dużo młodsza…”
Wojtek Gogolewski na początku lat 70-tych założył swój pierwszy (i nie ostatni) zespół, od razu wyróżniany na festiwalach jazzowych, jednocześnie był pianistą i aranżerem kilku orkiestr radiowych. W późniejszych latach współpracował z wieloma popularnymi artystami: Hanną Banaszak, Krystyną Prońko czy Edytą Geppert.
„Szczególnie dobrze wspominam współpracę ze Zbigniewem Namysłowskim. Grając w jego zespole Air Condition przez dwa lata zwiedziłem prawie cały świat, graliśmy na wszystkich większych festiwalach jazzowych. Zresztą wciąż zapraszają mnie starzy znajomi, tydzień temu grałem w Łomiankach koncert z Krysią Prońko. Z perspektywy czasu niemiło wspominam tylko Rynkowskiego, z którym grałem dwa lata temu, ale to wyjątek”
Niedzielny koncert zespołu Wojtek Gogolewski Trio (oprócz lidera wystąpili też basista Paweł Pańta i perkusista Krzysztof Szmańda) w większości wypełniły wypełniły jazzowe wersje przebojów muzyki filmowej. Zabrzmiały tematy z „Harry’ego Pottera”, „Piratów z Karaibów” czy „Kabaretu”. Znalazło się też miejsce na jazzowo odczytanego Chopina, przy tej okazji Gogolewski opowiadał o okolicznościach zaproszenia go do współpracy przy filmie „Chopin. Pragnienie miłości”. Jazzowe wersje standardów to nie przejaw schlebiania gustom publiczności, to próba zainteresowania słuchaczy mało dziś popularnym gatunkiem muzyki.
„Jazz jest w tej chwili dramatycznie niemodny. W radiu, w mediach po prostu jazzu nie ma… Chcemy przybliżyć ludziom muzykę, z którą się już zetknęli, jak „Kołysanka” Komedy czy temat z „Piratów z Karaibów”, ale zagrać to inaczej, żywiołowo, spontanicznie, w sposób improwizowany. Te dźwięki nie muszą być plastikowe. Jazz tradycyjny był muzyką popularną, to późniejsze formy stały się elitarne, to zresztą prawidłowość odnosząca się też do innych gatunków, choćby opery. Zdarzają się dobre koncerty freejazzowe, ale nie u nas, do tego trzeba mieć dramatyczną wiedzę, dramatyczną wrażliwość. Granie free jest dla ludzi, którzy wszystkie etapy edukacji przeszli. Nie można zbudować domu od 6 piętra… Trzeba nauczyć się grać bluesa, potem standardy jazzowe, następnie be-bop, hard-bop. Przypadkowi słuchacze mogli zniechęcić się do muzyki improwizowanej, jeśli była grana bez ładu i składu”
Tego na pewno nie można powiedzieć o występie Wojtek Gogolewski Trio. Tłum ludzi pod sceną, wiele osób w drodze na zakupy przystawało i… wysłuchiwało koncertu do końca. To był udany występ urodzonego w Zgierzu pianisty i jego zespołu.